wydawali kasę na produkcję. Przecież większość scen pochodzi z wcześniej nakręconych filmów i nie wyslili się, żeby cokolwiek zmienić; wystarczyłoby je powycinać i złożyć do kupy (to ostatnie słowo jest przy okazji bardzo adekwatnym określeniem tej orodukcji). Scenarzysta to geniusz - nie zrobił praktycznie nic, a wziął za to gruby szmal.