Pamiętam jak 4 lata temu moje łzy leciały jak szalone na tym filmie. Nie mogłem ich zatrzymać. Po 4 latach obejrzałem japońskie dzieło z 1987 roku, które niby przedstawiało oryginalną opowieść i najbardziej jest wierna prawdziwej historii. Niestety, amerykańska wersja jest strasznie oklepana i słaba względem japońskiej. Nadal ta produkcja wywołuje emocje, ale mając z tyłu głowy obraz z 87 roku, ciężko jest wczuć się w fabułę. Sceny są skopiowane, dialogi w sumie identyczne, jeszcze jak znamy prawdę o tym niesamowitym psie, to doskonale wiemy co w danej chwili się wydarzy. Końcowa scena japońskiej historii o Hachim rozwala serce na kawałki. Polecam obejrzeć pierwowzór. Już nigdy nie poczujecie "tego czegoś" oglądając produkcję Hallströma oraz jak w moim przypadku, łez będzie już po prostu mniej.