PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=209604}
7,3 13 738
ocen
7,3 10 1 13738
7,1 10
ocen krytyków
I'm Not There. Gdzie indziej jestem
powrót do forum filmu I'm Not There. Gdzie indziej jestem

I"M NOT THERE: GDZIE INDZIEJ JESTEM to kolejne po pamiętnym IDOLU oraz głośnym DALEKO OD NIEBA warte uwagi dzieło Todda Haynesa.
Haynes podjął się tutaj tematu bardzo trudnego- opowiedzenia "czegoś" o Bobie Dylenie, który jest tajemniczym i mającym wiele twarzy bardem, genialnym muzykiem, poetą, aktorem i popkulturowym symbolem Ameryki.

Dylan to z pewnością jedna z najważniejszych postaci kultury masowej XX i XXI wieku. Rezyser więc postawowił nie silić się na kręcenie kolejnej wystawnej biografii ku czci wielkiego artysty. Postanowił więc nakręcić film trudny, eksperymentalny i w pełnym znaczeniu tego słowa artystyczny.
I'M NOT THERE: GDZIE INDZIEJ JESTEM to jeden z wielu dowodów na to, iż w USA powstaja jeszcze filmy nietuzikowe, ciekawe i nie schelbiające masowym gustom. Niestety te "artystyczne" filmy z USA trafiają u nas głównie wprost do kodowanej telewizji albo cichcem wprowadzane są na DVD -więc stusunkowo mało widzów ma szansę się z nimi zapoznać. A nparawdę warto, ghdyż wspołczesne ambitne kino z USA nie jest wcale gorsze od wychwalanego u nas pod niebiosa kina z Europy.

I'M NOT THERE: GDZIE INDZIEJ JESTEM mimo nominacji do licznych nagród (w tym nominacja do Oskara dla Cate Blanchett) nie trafił u nas do kin. Film możemy zobaczyć jedynie w CANAL + (miałem to szczęście), a od 25 czerwca na DVD.
SZkoda bo jest to film warty uwagi, choć nie przeznaczony dla masowego widza.

Todd Hayens w swym ambitnym filmie zmaiast opowiadać wprost o Dylenie ukazuje rys jego osobowiści za pomocą sześciu fikcyjnych posatci, które z pozoru nie są ze sobą związne i żyja w zupełnie innych przedziałach czasowych. do tego cały film nie ma lineranej fabuły, a wszystkie 6 opowieści łączy i przeplata się ze sobą.
Reyżser używa tutaj na przemian paradokonetnalnej stylistyki wymieszanej z klasyczną filmową narracją oraz godną artysty plastyka wizualną impresją.
Choćby z powodu wymiesznia tych 3 stylistyk I'M NOT THERE zasługuje na uwagę każdego kinomana.

Todd Hayes w swym zawiłym filmie opowiada historię czarnoskórego młodocianego włóczęgi (w terj roli Marcus Carl Franklin); ciągnię paradokumentalną opowieść o popularnym pieśniarzu folk J. Rollinsie (Christian Bale), opowiada o uzależnionym od leków i neurotycznym gwiazdorze rockowym Jude (w tej roli fantastyczna Cate Blanchett); przedstwaia rodzinny dramat filmowego aktora ( zmarły Heath Ledger), przedstwaia krótkie przebitki kontrowersyjnych poglądów poety (Ben Wishaw) oraz snuję na poły westerowną balladę o podstarzałym Billy Kidzie (zaskakująco nietypowe wcielenie Richarda Gere).

Każda z przedstawionych historii ma swoje własne i odrębne znaczenie, ale posiada też pewne punkty wspólne. Co z filmu oraz jego poszczególnych epizodzów wyniesie widz to zależy głównie od niego.
I'M NOT THERE nie jest seansem łatwo przyswajalnym czy też jakoś specjalnie oczywistym.
Nie musimy się za pierwszym razem silić na wnikliwą interpretację wszytskich przedstwionych tu symboli czy matafor- ważne jest abyśmy wyniesli z filmu jakieś ważne dla siebie przesłanie. I'M NOT THERE to kino, które może zachwycić krótkimi sekwencjami, poetyckimi zadaniami wplecionymi w ciag wizualnych metyafor. Ważne jest aby złapać klimat tego filmu i dać się owemu dziełu ponieść.
Pomóc nam mogą w tym wplecione jako tło (i przełożone na język polski w napisach) piosenki Dylana, które w dużym stopniu dodatkowo komentują wszystkie zdarzenia jakie oglądamy na ekranie.

Todd Hayes srtworzył film eksperymentalny, który można próbować interpretować od wielu stron. Żadna z tych interpretacji nie będzie mniej wartościowa czy daremna.
Oprócz intelektualnej siły przekazu i ciekawych obrazów podziwać mozęmy doskonały zespół aktorski, który dźwiga na swych barkach wielki potencjał tego dzieła.
W epizodach (prócz aktorów już przeze mnie wymienionych) znajdziemy Julianne Moore, Charlotte Gainsburg oraz Bruce Greenwooda.

I'M NOT THERE to specyficzne danie- glównie dla wytrwałych konsereów kina - któremu warto poświęcić niemal 135 minut życia. Na pewno nie będzie to czas stracony.

Owa wyimaginowana biografia Dylana to przede wszystkim portret istoty ludzkiej- zagubionej, niepewnej jutra, niejednoznacznej i podpadającej pod przewrotną sugestię zawartą w tytlue filmu, która po polsku brzmi: "mnie tu nie ma"... Czy trzeba czegoś więcej?





ocenił(a) film na 9

Podbijam, bo wypowiedź wartościowa, a sam nie mam weny rozpisywać się na temat tego filmu (a jest o czym).

Film nietuzinkowy, oryginalny i artystyczny. Sposób przedstawienia Dylana i jego życia (choć nie jest to biografia) naprawdę ciekawy. Na szczęście połapałem się o co chodzi w mieszaniu wątkami, więc obejrzałem w spokoju, choć nie wszystko zrozumiałem. To trudna produkcja, niezbyt łatwa w odbiorze, choć też nie ma co przesadzać. Nawet nie znając Dylana i jego twórczości można cieszyć się dobrymi zdjęciami, mieszaniem klimatami, udaną grą aktorską. To ostatnie tyczy się w pierwszym rzędzie zawładającej ekranem Cate Blanchett, wbijający w fotel młodziutki Marcus Carl Franklin równie zjawiskowy.

Daję bardzo wysoką ocenę, choć z pewnością nie załapałem wszystkiego, tym bardziej jakiś smaczków, ani nie odczułem jakiegoś natchnionego przełomu czy oświecenia.
Za to na pewno dobrzy ludzie zabrali mnie na 2 godziny do innego świata - do świata Boba Dylana.
9/10

ocenił(a) film na 5
Muszrom

Zgodzę się, iż jest to kawał naprawdę... ciekawego, kina. Przymierzając się do obejrzenia tego filmu miałem nadzieję, ze poznam lepiej historię Dylana i dowiem się paru ciekawych rzeczy o jego życiu. Niestety przypisana mu ranga filmu biograficznego trochę mnie zbiła z tropu i okazało się, że jest to film, który powinno się obejrzeć, dopiero po bardzo dokładnym i wnikliwym zapoznaniu się z dziejami Boba Dylana. Wówczas dopiero można wyciągnąć z tego filmu wszystkie smaczki i całe piękno.
Więc jeśli przymierzasz się do obejrzenia tego filmu a masz szczątkową, lub niewielką wiedzę na temat tego artysty, to radziłbym właśnie odwrócić kolejność i najpierw zaznajomić się z jego historią, a następnie obejrzeć film ;).
Moim zdaniem film ma bardzo wielki potencjał, niestety, przez ubytki w mojej wiedzy niewiele z niego zrozumiałem...

Ruin

Świetny post, który był (jak widzę) napisany na lata przed przyznaniem Dylanowi Nobla i filmowym projektem Chalameta.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones